inspiracje

 

Hadid

YZ221_01.tif

 

Pierwsza dama architektury, pierwsza kobieta uhonorowana „architektonicznym Noblem” – nagrodą Pritzkera ( 2004), ma na swoim koncie także Nagrodę Miesa van der Rohe (2003) i Nagrodę Stirlinga (2010) – Zaha Hadid. Pochodząca z Iraku, choć obecnie mieszkająca i pracująca w Londynie, tym bardziej budzi mój podziw. Jej prace trudno pomylić, odważne, wręcz kontrowersyjne, nieziemskie – można by rzec – obiekty, bardziej przypominają statki kosmiczne lub organiczne tkanki niż budynki. Tyluż ma zwolenników co i przeciwników. Sukces Jej jest jednak niezaprzeczalny.

 

th_65d1300db123ce22f6e2569fb36764f8_1270_abudh_rend_0282th_65d1300db123ce22f6e2569fb36764f8_1517_newb_rend_07

 

Twory jej autorstwa wyrastają jak spod ziemi, komponując się z otoczeniem, oszałamiają, wiją się, rozciągają i plączą. Wielu łączy charakter Jej prac z pochodzeniem choć Ona sama uważa, podobno, iż przede wszystkim definiuje je feminizm. Dla mnie jest duża szansa, że akurat w tym przypadku, drugie wynika z pierwszego.

 

slide7beyond-architecture-the-lesser-known-works-zaha-hadid-yale-books-122091-500x273

 

Wyścig architektoniczny trwa, co prawda w jednych krajach zdecydowanie bardziej daje się to zauważyć niż w innych ale nastała trochę moda na budynki projektowane ręką znanych projektantów, dlatego tzw. Stararchitekci, jak Zaha, mają co robić i chętnie zapraszani są do tworzenia w rożnych miejscach. Także w Polsce miał powstać – o czym (jak należy) było głośno – wieżowiec Lilia, jej autorstwa.

 

Dworce, muzea, galerie sztuki, ale i obiekty prywatne, meble, detale –  tym wszystkim Nasza bohaterka zajmuje się, wraz ze swoim zespołem, który na chwilę obecną liczy około 350 osób. Jest także profesorem na na Uniwersytecie Sztuki Użytkowej w Wiedniu ale i gościnnie wykłada na wielu, zwłaszcza znanych i poważanych uczelniach.

 

mesa04dailyiconmesa03dailyicon

 

 zaha-hadid-fashion zaha-hadid-burnham-pavilion-architects-united-states-52349q

 

 Zaha Hadid uważana jest za czołową przedstawicielkę dekonstruktywizmu, obok Franka Gehry’ego. Dlla mnie jest niepowtarzalna, pozytywnie kosmiczna – może niekoniecznie oznacza to, że jestem wielką fanka absolutnie wszystkich jej tworów i zaraz przeniosłabym je sobie domu, jednak ogólnie zdecydowanie na tak; za siłę przebicia w zdominowanym przez mężczyzn, jednak, twardym świecie, za zabawę abstrakcją. Jako fanka form organicznych,  kreacji, które przemawiają kształtem tak bardzo, że kolor nie koniecznie jest już potrzebny pozostanę zafascynowana jej talentem do kreowania rzeczywistości zupełnie innej niż ta, którą znamy i bez emocji mijamy w Naszej codzienności.

 

Heydar-Aliyev-Center-by-Zaha-Hadid_dezeen_ss_2Heydar-Aliyev-Center-by-Zaha-Hadid_dezeen_6

 

fot. spacefurniture.com.au, gillianismyname.blogspot.com, inhabitat.com, usestack.com, dailyicon.net, pianoterra.ro, minimalisti.com, dezeen.com

 

 

 

 

 

 

 

 Barcelona

b4 mb3 mb9 m

Tu pierwszy raz widziałam ruchome schody na wolnym powietrzu, prowadzące w górę obok Magicznej fontanny do Palau Nacional, będącego siedzibą Museu d’Art de Catalunya. Warto było się nimi przejechać i dalej wspinać coraz wyżej żeby potem podziwiać zostawiony za sobą widok na Placa d’Espania otwierany  bramą w postaci dwóch wież wzorowanych na weneckiej dzwonnicy, po bokach zamknięty przez budynki światowych targów. Symetrycznie uporządkowany z całym zespołem za dnia uśpionych wodotrysków. Gdy jest widno turystów spotyka się niewielu, za to gdy się ściemnia zaczynają się gromadzić i przyjezdni i drobni sprzedawcy. Rozstawiają swoje stragany, czasem tylko małe stoliczki: sprzedają pamiątki, malują na zamówienie. Dobrze wiedzą, że turystów ściągnie i na trochę zatrzyma – jak lep muchy – przedstawienie, które niebawem się rozpocznie. Godziny są ściśle ustalone, inaczej w sezonie letnim a inaczej w zimowym. Musi być ciemno żeby w pełni móc podziwiać muzyczno – świetlno- wodny , niezwykły koncert.

b5a m

Powietrze staje się jeszcze bardziej gorące od tłumu i wilgotne od ogromu wyrzucanej w nie wody, a dźwięki uderzają równiutko z wodą i słupami światła. Tłum zalega wszędzie dookoła i nie odrywa oczu, żeby nie przegapić coraz to innego kształtu i koloru wodnej korony. No chyba, ze żeby zrobić zdjęcie ale niełatwo się wyrwać z transu bo chce się nałapać, nasycić, zapamiętać jak najwięcej z uderzającej we wszystkie zmysły ferii barw, form i dźwięków. To magia magicznej fontanny.

Ale Barcelona kipi od niezwykłości: Mnie jako mieszkankę środkowej Europy, raczej powściągliwej w kolory i kompozycje (choć to się ostatnio nieco zmienia) uderza od razu nasycenie kolorów, wszystko zdaje się być bardziej wyraźne, odważne i tętniące życiem. Styl mudejar – wyraźne wpływy islamu w połączeniu ze sztuką romańską  czy gotycką – jest dla mnie tak niecodzienny, prawie egzotyczny. Czuć, ze Maroko jest blisko ale jednak jeszcze nie tu. Do tego odważne nowe budowle, zaprojektowane z rozmachem no i niebanalne dzieła katalońskich architektów jak Antonio Gaudi. Kto widział jego dzieła, jak Park Guell, Casa Mila, Casa Batllo czy wreszcie wciąż nie skończony twór Jego życia katedra Sagrada Familia, ten wie, że słusznie nazywany jest przez rodaków Architektem Boga. Ilekroć przywołuję w myślach obrazy efektów Jego twórczości, zastanawiam się jak człowiek mógł wymyślić coś takiego. Katedry Sagrada Familia przecież nie da się porównać z żadnym innym kościołem ani w ogóle z żadnym budynkiem na świecie.

Plaże w Barcelonie – stworzone ręką ludzką – delikatnym piaskiem, oświetlone do późna, zachęcają do kąpieli w bajecznie ciepłym morzu o każdej porze w letnim sezonie. Spore zasolenie sprawia, że nawet kiepscy pływacy utrzymują się na wodzie. Po kąpieli można jeszcze pójść na Rambla – ulica ożywa nocą – pełna sprzedawców, grajków i przebierańców, próbujących zaczarować turystów, żeby zostawili  im parę groszy: za zdjęcie, pokaz czy pamiątkę.

Jeśli zastanawiacie się czy Barcelona może coś zaoferować najmłodszym turystom i skąd się biorą inspiracje dla kolorowych mozaiek i kształtów jak z innego świata, koniecznie zejdźcie pod wodę – tunelem, który poprowadzi po dnie przez morską wodę zamieszkałą przez płaszczki, samogłowy a nawet rekiny i inne dla nas ciągle tak obce stworzenia morskie. Tu wszystko nabiera sensu – wyjaśnia się tajemnica jakiegoś dopasowania tego co pod i tego co ponad wodą – barwnego, falującego świata.

fot. agamajer.pl

 

Kvarner i Pula

4mb7p

Kvarner to zatoka – rejon Chorwacji, rzadziej niż Dalmacja odwiedzany przez turystów ze względu na położenie bliższe północy i co za tym niższe osiągalne temperatury powietrza i wody, choć jak dla Nas – mieszkańców środka Europy i tak wystarczająco przyjemne. Chorwacja to kraj słynący z najczystszych, choć często kamiennych plaż  i przejrzystej wody. Przynajmniej tu, na Kvarnerze, pływając można zobaczyć to co dzieje się na dnie: małe rybki, rozgwiazdy, morskie jeże czy kraby. O tyle może być to fascynujące co i przerażające dla niektórych 🙂 . Przejrzystość wody sięga spokojnie kilku metrów. W kraju tym, bardziej niż na przykład we Włoszech, przywiązuje się ogólną wagę do czystości. Kwatery nie są drogie i na ogół schludnie urządzone, za to nieduży chlebek kosztuje jakieś trzy, cztery razy więcej niż u nas. Idąc na plaże, jeśli nie jesteśmy pewni czy jest piaszczysta, lepiej zaopatrzyć się w butki do stąpania po kłujących kamieniach wokół a także w wodzie, oraz coś na czym uda się bezboleśnie poleżeć. Polecam również coś co zapewni Nam odrobinę cienia. Oczywiście jest duża szansa, że na plaży leżaki i parasole już będą,  ale jak już usiądziecie to zaraz znajdzie się Pan, który będzie chciał za to pieniążki i nie będzie zmiłuj: że nie wiedziałem, nie widziałem cennika, nie odpuści.

3p2p

 

Kvarner to także sporo większych i mniejszych wysepek. Do tej największej na Morzu Adriatyckim, chorwackiej wyspy o nazwie Krk, dotrzemy długim, płatnym mostem, z którego rozciąga się wspaniały widok na morze i skaliste wybrzeże. Tam dopiero można znaleźć czyste plaże, z białym, drobnym piaseczkiem, wzburzonym morzem i tłumem ludzi. Jednak to wszystko nic, jak dla mnie miło, czysto, ciepło i architektura taka południowa i przytulna, a prawdziwa perła Kvarneru i w ogóle Chorwacji, skrywa się dalej w głębi lądu i coś tam już w życiu widziałam (choć i całe mnóstwo przede mną) ale Jeziora Plitvickie to absolutny, przyrodniczy cud i ewenement, który trzeba przeżyć bo samo stwierdzenie „zobaczyć” tu nie wystarczy. 16 jezior i całe mnóstwo wodospadów, woda czysta jak łza pozwala zajrzeć w głąb, poza lustro i podziwiać utopione konary i ryby, którym całkowity zakaz odławiania pozwolił się poczuć na tyle bezpiecznie, że podpływają do człowieka jak kaczki do kawałka bułki. Przy tym ten szmaragdowy kolor wody, przemieszczanie się miejscami niemalże po wodzie, wąskimi kładkami zbudowanymi na palach,  wprost na wbitych wprost w dno. Obserwowanie małych kadrów skalnych z niezbyt wysokimi ale często rozległymi wodospadami, to znów szeroka panorama jeziora, widoki z oddali i z góry; jak woda z jednego jeziora turkusową kaskadą wbija się w drugie i ten jeden ogromny, największy wodospad wysoki na 78 m, największy w całej Chorwacji, zakamarki skalne, jaskinie, możliwość przepłynięcia się otwartym statkiem pasażerskim kiedy już brakuje sił a zmysły wciąż się chcą karmić widokiem. To wszystko składa się na ogrom wrażeń, które na pewno na zawsze zostaną w Naszej pamięci.

b2pb11

 

Będąc w rejonie Kvarneru warto jeszcze wyskoczyć na Istrię, choćby do Puli – miasteczka największego na półwyspie, z jednym z trzech najlepiej zachowanych amfiteatrów Starożytnego Rzymu, kilkoma innymi ciekawymi elementami architektury i gwarną wąską alejką z pamiątkami.

21a m

fot. agamajer.pl

 



Facebook