design
Interior express
Są takie wnętrza, które ciężko sklasyfikować, wrzucić z innymi do wspólnej kategorii – no chyba ,że pod hasłem „ekstremalne”. Pisać o nich za dużo też nie ma co, wszystko widać jak na dłoni. Architekt wnętrz zaszalał – miał za pewne do dyspozycji całą, niczym nie ograniczoną przestrzeń i wykorzystał to w niebanalny sposób. Najciekawsze rozwiązania podziału przestrzeni, właśnie tak powstają: otwarty plan, architekt z fantazją i odważny inwestor, najlepiej z jeszcze zasobnym portfelem, choć ta potrzeba maleje najczęściej wprost proporcjonalnie do wyobraźni projektanta.
Przestrzenny element ulokowany przemyślnie, w zastanej przestrzeni pełni jednocześnie kilka funkcji: jest ścianą działową, toaletą i systemem schowków.
Eliminuje konieczność dalszego podziału i stawiania tradycyjnych ścian, oraz zapewnia na tyle atrakcyjny wygląd z każdego miejsca w mieszkaniu, że wyklucza również potrzebę, a nawet wymusza, brak innych dominant przestrzeni. Na reszcie zatem oszczędzamy – bez szaleństw – zarówno pod względem ekonomicznym jak i stylistycznym.
W przypadku uczucia deficytu barw oraz ogólnego chłodu niemalże monochromatycznego wnętrza, pozwala odetchnąć, przenosząc mieszkańców z jednolitej pustyni do konsekwentnie zielonej oazy toalety. Szerokiej na tyle na ile jest to absolutnie niezbędne do komfortowego użytkowania i wąskiej na tyle, żeby wkomponować się w tę ideę – niczym wagon nowoczesnego, ekspresowego pociągu.
fot. thedesignhome.com
Gdzie ta zima ?
W sumie wolę jak jest ciepło, nawet gorąco, zwłaszcza kiedy mogę bezkarnie korzystać ze słońca a w razie potrzeby z orzeźwiającej kąpieli. Ale minęły święta – biały czas – nadszedł Nowy Rok, a na zewnątrz buro, szaro, mokro i białych maleńkich gwiazdek nie widać na szybach. Nastrój od tego też jakiś gorszy choć z łopatą nie trzeba rano startować i drogi sobie torować. Miękkość i puszystość, mimo zimna, chyba jednak by mi się marzyła. Biel przydaje się kiedy słońca jest mało; odbija światło i przykrywa ogołocone drzewa i krzewy. Rzeczywistość rysuje się w jednokolorowych ażurach gałęzi i skrzy lodowym blaskiem. Można napalić w kominku, z dobrą książką i filiżanką kawy albo grzańcem, usiąść, najlepiej przy panoramicznym oknie, wieczorem. Ale zimy brak, przynajmniej tu u mnie, na śląsku. I jakoś się nie zbliża, nie zapowiada. Jakby się tak udało na chwilę nią otoczyć, utopić w grubym kocu, miękkim fotelu zanim przyjdzie wiosna i żywo zakłóci jednolity krajobraz. Może spróbować odtworzyć klimat w domu, choć na chwilę, na Święta, na karnawał. Z przyrody można czerpać najwspanialsze inspiracje – może z braku zimy albo z jej dostatku, z tęsknoty za nią lub potrzeby dopasowania powstało trochę ciekawych tworów i aranżacji rodem jak z bajki o Królowej śniegu.
Trochę kreacji dla domu, inspirowanych zimą.
Niezwykły, lodowy hotel w Szwecji,
i mój ulubiony „Lodowy apartament”.
A jeśli od tego wszystkiego zrobiło Wam się bardzo zimno, to na rozgrzewkę mam jeszcze ciepłe ciuszki 😉 dla zziębniętych szkieletów mebli
i wspaniały zegar, który 365 dni dzierga, żeby po roku obdarować Nas dwumetrowym szalem.
fot. b.dk, example.pl, madeinnorwaynow.no, onebigphoto.com, weburbanist.com, lastejeymaneje.blogspot.com, anettelyskjaer.dk,
Luksus fizjologiczny
Dom jest dla Nas – właścicieli – tego zdania wciąż się trzymam i będę trzymała i jeśli urządzimy go sobie tak, żebyśmy to My możliwie najlepiej się w nim czuli – z pomocą architekta czy bez – to możemy już mówić o sukcesie. W końcu przeżyjemy w nim i wokół niego wiele wyjątkowych chwil, przepłynie przez niego fala Naszych emocji, będziemy od niego wymagać ukojenia i wyciszenia po długim dniu, poczucia bezpieczeństwa, intuicyjnej eksploatacji i nienachalnego wystroju dopasowanego jednocześnie do charakteru i stylu życia domowników. Będą też codzienności; zwykłe sprawy, rutynowe czynności. Wzniosłość jest wzniosła, bo niecodzienna – a i codziennie – warto zapewnić sobie odrobinę luksusu, żebyśmy nie byli jak Ci, co to odświętnej zastawy nigdy nie użyli bo nie było aż takiego święta. Zmierzam do tego, że żyje się tu i teraz i warto regularnie się dopieszczać, nawet podczas takich czynności jak codzienna toaleta. Spędzamy przecież w niej regularnie trochę czasu, chcemy czy nie.
Na początek cena; od kilkuset złotych do i kilkudziesięciu nawet tysięcy. Za co ?
Za nowatorskie – przynajmniej na naszej półkuli – rozwiązanie jakim jest choćby toaleta myjąca.
Najczęściej z pilotem, w najdroższej wersji – z całą masą możliwych własnych przycisków i ustawień – mycia oraz suszenia – w niektórych dużych krajach Azji podobno już dawno stała się normą. Dysza, wysuwana na komendę, ma za zadanie umyć i osuszyć Nasze ciało po zakończeniu czynności fizjologicznej, eliminując tym samym konieczność użycia papieru. Dostępne są także same deski z tą funkcją, oczywiście tańsze i nie koniecznie pasujące do każdej, przeciętnej, miski toaletowej. Hasłem, które stara się Nas przekonać do wyższości takiego rozwiązania nad tym, które do tej pory znaliśmy, jest na ogół: mycie jest dokładniejsze niż wycieranie. (Zostawiam bez komentarza dla przemyśleń własnych każdego z Nas.) W niektórych, dobrych sklepach można skorzystać i wypróbować na sobie, co myślę, ze jest niezłym pomysłem ze względu na innowacyjność idei.
Za design – kolor, materiał, formę.
Wybór kolorów jest już dość spory, niektórzy producenci oferują całkiem przyjemną – soczystą paletę. Drewniany materiał deski oczywiście może nam się kojarzyć z mniejszym szokiem termicznym dla skóry w zetknięciu z deską w zimne, styczniowe wieczory, a jeśli chodzi o samą formę to oprócz pięknych kształtów miski watro jeszcze zwrócić uwagę na profil samej deski, której wybór jest tym bardziej ograniczony im bardziej wyszukany kształt miski. Na niektórych rzeczywiście siedzi się dużo wygodniej niż na innych i to kryterium powinno być brane pod uwagę zwłaszcza przez osoby, które lubią a czasem i muszą sobie posiedzieć.
No i wreszcie – za fantazję. Oprócz rozwiązań typu wolno-opadające deski – bardzo praktyczna sprawa, podświetlane deski, efektowne monolity, całkiem lub wcale nie wpuszczane w ścianę, gdy już nam się trochę przejadła tradycyjna i niejako obowiązkowa, spłuczka podtynkowa,
są jeszcze idee inne: kompaktowe,
hardcorowe,
i zupełnie odlotowe.
fot. fopple.com, geberit, gsg ceramica, showerremodeling.org, cielo, archiproducts.com, porcelanosa, roca, turbosquid.com, homenit.com
Ażury, koronki.
Trochę ze wschodu a trochę z południa – mnie osobiście przywodzą na myśl architekturę Maroka i Hiszpanii. Umiejętnie ulokowane bawią się światłem, dozują je, filtrują i kształtują w przestrzeni, którą od niego dzielą. Formy ażurowe – mało u nas popularne, zwłaszcza we wnętrzach prywatnych, a dostępne w wielu wzorach a także wytwarzane na zamówienie wg indywidualnych projektów. Dlaczego by nie zrezygnować dla nich choćby z tradycyjnej firanki, też przecież ażurowej ale zdecydowanie nie aż tak flirtującej ze słońcem? Zadanie spełniają podobne, tylko prać nie trzeba i prasować 🙂 . W wysokich oknach nowoczesnych domów aż proszą się o zaistnienie.
Doskonałe na ścianki działowe – efektowne i lekkie. Ażury sprawdzą się wszędzie tam gdzie miejsca nie ma zbyt wiele – trzeba coś podzielić ale nie przytłoczyć, albo tam gdzie nie ma miejsca na typowe meble, którymi moglibyśmy „udekorować” wnętrze; są także świetną alternatywą dla wszelkich wiszących dekoracji ściennych, przegród czy mobilnych ścianek.
Koronki i prześwity pojawiają się też w meblach, elementach dekoracyjnych, ceramice użytkowej, ciuchach, wypiekach i na pewno jeszcze w wielu innych dziedzinach. Wszędzie tak samo grając ze światłem i wnosząc nieco wzoru do prostych i chłodnych, najczęściej oszczędnych w kolory, naszych mieszkań. „Pachną” orientem, cedzą przestrzeń, leją światło i rzucają przemierzające Nasze ściany, sufity i podłogi, bajeczne cienie.
fot. architonic.com, decorativos, bathroomfixture2013.net, arquidecoracion.com.ar, seriesz.com,
W morzu ukojenia
Woda na ogół Nas uspokaja, odpręża. Budujemy oczka wodne w przydomowych ogródkach, zachwycają Nas fontanny a błękit kojarzy się z błogością. Kształt kropli to ideał jaki tylko natura mogła stworzyć. Na szczęście projektanci też są ludźmi 🙂 i bywa, że i na Nich woda działa kojąco. Być może dlatego powstało parę naprawdę genialnych koncepcji inspirowanych właśnie wodą: Moja ukochana – bateria z serii Goccia, również lubiane krzesło z motywem rozchodzącej się wody – dostępne w turkusie – choć nie tylko…
… no i oczywiście płytki ceramiczne falujące na wiele sposobów oraz akcenty w kolorach ciepłego morza.
Wszystko to sprawia, że możemy zanurzyć się w oceanie turkusów i błękitów i poczuć we własnym domu jak na lazurowym wybrzeżu, na wakacjach, pod palemką i gorącym słońcem południowej Europy.
fot. Gessi, Kartell, Porcelanosa, philipedis.com, madestatic.com, gocadd.com
Płytki cementowe
U Nas jeszcze trochę mało znane, inne, pełne uroku, można je znaleźć w nielicznych salonach sprzedaży i to się chyba nie zmieni bo nie są to płytki dla każdego i jakoś mi się nie wydaje żebyśmy stracili dla nich głowę. Osobiście przywodzą mi na myśl południe Europy skąd pochodzą i gdzie już dawno były układane i gdzie wciąż stylistycznie niejako przynależą. Antonio Gaudi ( 1852 – 1926) – obiecuję dla Niego samego i Jego twórczości poświęcić osobny wpis – kataloński, niezwykły architekt projektował je dla barcelońskich ulic już w swoich czasach, gdzie do dziś zresztą leża i zdecydowanie dodają smaku i tak oszałamiającemu miastu. Wracają ostatnio do łask, nadając wyrazu nie tylko tradycyjnym ale bywa, że i nowoczesnym a nawet całkiem minimalistycznym wnętrzom. Niektóre firmy pozwalają nawet tworzyć własne wzory swoim klientom. W ubóstwie architektonicznym i kolorystycznym, pośród rozrzuconych zaledwie kilku niezbędnych we wnętrzu sprzętów to one są tym co przyciąga oko. Tworzą klimat. Te w szarościach – powściągliwe i eleganckie. Te kolorowe – wprowadzające ciepło i „zagęszczające” przestrzeń czyniąc ją przytulniejszą. Sprawdzą się wszędzie na odpowiednim tle jeśli tylko chcemy na stałe wprowadzić do swojego wnętrza odrobinę odwagi we wzorzystych kształtach z południa.
fot. Vives, abreelojo.com, Mechant Design,